Hammy
Administrator
Dołączył: 05 Lip 2010
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z daleka...
|
Wysłany: Wto 12:57, 06 Lip 2010 Temat postu: Trening IV - ogólny |
|
|
- Kurde, już siódma dwadzieścia! - wyskoczyłam z łóżka jakoparzona,budzik mnie nie obudził bo telefon w nocy zdechł, miałamwstać o piątej. Szybko się ubrałam i zbiegłam na dół, zaraz jednakznowu poleciałam na górę. Komórka... Wzięłam jabłko i wyszłam nadwór.Wbiegłam do stajni, Aero przywitał mnie rżeniem, ale takim, jakbybył na mnie zły. Normalnie o tej godzinie był już po śniadaniu iżarłtrawę na pastwisku. Dałam mu więc paszę, kiedy zjadł Aero poszedł napastwisko, miałam go na trening zabrać potem, niech się trochę chłopaknaje.
Nie minęła godzina już przyjechał Paweł...Chciał pożyczyćterenówkę, a jego się zepsuła, nie będzie przecież maluchem ciągnąłprzyczepy, o ile by w ogóle ruszył. Chociaż, mówią, żePolak potrafi.Oczywiście się zgodziłam, za paliwo mi kasę odda, czyli ja na tym niestracę. Musiałam jechać do pewnej stajni obejrzeć jednego z koni.Miałam go kupować, ale niestety...
Południe. Paweł wrócił zmoim samochodem. Uff... Był cały! Przyjechała koleżanka z dzieciakami.Bo konik. Super, a ja musiałam jeszcze jechać załatwić jednąsprawę.Czyli nie pojadę w teren, kurczaki. Musimy potrenować nahali.Dzieciaki chciały pogłaskać konika... Aero to całe szczęściecierpliwy koń i nie miał jakiś większych pretensji kiedy gnojkiciągnęły go za grzywę. Dobry konik.... Kiedy wreszcie pojechaliruszyłam do siodlarni po sprzęt. Zjawił się Jeremy.Powiedziałam, żebyprzyjechał później. Ale jak Clarkson się uprze...Ten znowu też chciałsamochód. Co prawda samochodu na loterii nie wygrałam,ale częściowo towłaśnie on za samochód zapłacił, dałam mu kluczyki i odjechał w sinądal. Jedyny warunek był taki, aby samochód wrócił mniej więcej w takimsamym stanie w jakim był. U Jezzy będzie z tym ciężko...Mam nadzieję,że jednak nie zrobi nic głupiego.
Wreszcie.Wreszcie... Nie manikogo! Sprzęt gotowy, godzina... szesnasta.Zabrałam Cadillaca zpastwiska. Wyczyściłam, oprócz jednego tylnego kopyta. Szarpał się iwyrywał, a ja nie miałam siły się z nim mordować.Łaski bez.Zaprowadziłam go na hale, sprawdziłam popręg i wsiadłam na niego zeschodków. Wyregulowałam strzemiona i zaczęłam rozgrzewkę. Na początkuwolny i luźny stęp. Cadi szedł ładnie, zresztą na początku zawsze takchodzi. Zebrałam wodze i przeszłam do kłusa. Zmieniłam kierunek przezśrodek hali używając tylko łydek. Dziesięć minut i galop po prostej,kłus i próbujemy zrobić koło o dużej średnicy. Lekko koślawe, alejednak jakoś wyszło. Poklepałam go i znowu przeszłam do galopu. Dwaokrążenia i przejście do kłusa, a następnie stępa. Znów wlekliśmy siępo hali. Sama nie wiedziałam co mamy na dzisiejszym treningu robić, bozaplanowałam sobie teren, no, ale wyszło jak wyszło.W takim raziezrobimy trening dresażowy, może z małymi skokami. Po dobrej rozgrzewcespróbowałam zrobić serpentynę wzdłuż długiej ściany.Nie była najgorszazwłaszcza, że to ćwiczenie wykonujemy sporadycznie.Koło w stępie,ładne. Kłus, zmiana kierunku i galop.Kłus i zatrzymanie.Przynajmniejmiało być zatrzymanie. Ale Cadi to Cadi i on wie swoje. Koleżankaustawiła drągi na galop (trzy). Pochwaliłam go i znów kłus. Też przezdrągi, nie szkodzi, że na galop, Cadi przeszedł przez nie dobrze, choćnie były do kłusa. Potrenowałam jeszcze reagowanie na łydki. Cadillacjuż dobrze sobie radzi, chociaż bardziej lekkie impulsy ignoruje, jakbychciał powiedzieć: "To zapewne przypadkiem mi tak łydkę docisnęła."Wiec dziś na tym się skupiłam w większości. Cad chce to potrafi, jakzrozumiał o co mi chodzi to robił to, co chcę. Pochwaliłam go klepiącCadiego po szyi.Trochę pogalopowałam i po przejeżdżałam przez drągi.Raz mało Aero i ja się nie zabiliśmy, bo wlazł na jednego drąga. Całeszczęście nie stało nam się im poważnego, nie szarpnęłam go za pysk, bowodze były dosyć luźne. Nauczył się dosyć dużo na treningu.Główniereagowanie na łydki, chyba już wie o co mi chodzi z tym dociskaniemłydki. Brawa dla niego. Na treningu spisał się świetnie.Był skupiony namnie i na tym co robi dzięki czemu dobrze nam się pracowało. Myślę, żew życiu razem osiągniemy dużo.
Po treningu ściągnęłam musprzęt i zaprowadziłam do stajni. Potem zajęłam się tym czym zwykle...Odbieraniem telefonów. Clarkson oddał mi samochód o 22:00, auto wróciłocałe. Nie mogłam uwierzyć. Dobrze, że dziś wrócił, jutro znowu muszęzająć się całą stajnią... Zanim sobie pojechał posiedział tak dopółnocy, przyzwyczaiłam się, bo często goście u mnie tak siedzą. Tonawet lepiej bo wtedy mogę z nimi spokojnie porozmawiać. Clarksonoczywiście nabjiał się z mojego konia... No cóż, tak ma na imie.Zobaczymy co jak bedzie chciał znów pożyczyć samochód. Dam mu wodze odCadillaca. Ale będzie mu łyso...
Post został pochwalony 0 razy
|
|